Nudy na pudy.
Zwariować idzie! O nie.. Ja już zwariowałam! (Dobre 15 lat temu, ale i tak, z przyjemnością obarczam tym faktem szpital, w którym jedyną rozrywką jest wyjście na balkon w godzinach wieczornych).
Rano - rano to tu się jeszcze coś dzieje - jakąś krew pobiorą, jakiś worek przykleją. Matka lata w jedną i drugą stronę, a potem jeszcze w jedną, bo trzeba powiedzieć, że woreczka już nie trzeba odklejać, bo się sam odkleił* - taki pomocny! Milutkie panie w fartuszkach kolorów różnych biegają za mną i pytają ile tego moczu jest... To ja migusiem do pokoju, bo dziecko płacze z tęsknoty za Matką Biegającą, która na 5 minut zniknęła, jak inne babeczki jej w żyłę dają, zabieram pojemnik i znowu w jedną stronę, która wcześniej mogła być drugą stroną. Pokazuję ten pojemnik, ledwo dno zakryte, a pani się mnie pyta do jakiego badania, bo jak posiew to starczy, jak analiza to nie... No i zaczynam się czuć jak w jakimś teleturnieju, chociaż zła odpowiedź z pewnością mnie nie zdyskwalifikuje z udziału w tej konkurencji (a szkoda...). Marzenka woła Helenkę, Helenka mówi, że sprawdzi. Super! Wszystkim ulżyło. Wzięłam nogi za pas i czym prędzej po mleko:
- Przepraszam, dziecko głodne, płacze, tutaj słychać, mocz, pojemnik, takie emocje
- No niech pani wejdzi - burknęła ruda, lekko niemiło.
No więc pani weszła, znaczy ja i szybko do lodówki "32"
- Ok, to nasze!
Odgrzałam szybciej niż kiedykolwiek, mimo, że to wciąż było 1,5 minuty, to starałam się, żeby minęło szybciej niż zwykle. No i biegiem do pokoju, Helenka krzyczy, że analiza, że nie starczy, ale tyłek odparzony i nie będzie badania, daję mleko, przychodzi lekarz...
-Dzień dobry, jak się dziś czujemy?
Dopiero wtedy emocje jakoś mi opadły.
Muszę odreagować ten stres.
przypis autora (czyli mój!)
*woreczek na mocz - nakleja się to dzieciaczkom, które nie załatwiają swojej potrzeby fizjologicznej na nocnik, celem zebrania materiału do analizy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli podoba Ci się nasza przestrzeń, zostaw tu coś od siebie.