home o nas Dziecko Mama Moda Lifestyle Lovestyle Zuza mówi Współpraca

niedziela, 17 listopada 2013

Niezwykła Mama I

Niezwykła, inspirująca i pełna ciepła. Mama Antosi ... Amelki, Maki i Tatianki (:

J: Pamiętam jak w wielkim szoku byłam, kiedy dowiedziałam się, że jest Was 5. Myślałam, że sobie żartujecie, żeby mnie rozweselić. A jaka była Twoja reakcja, jak lekarz powiedział, że będzie Was więcej? (:

B: Taka sama jak Twoja. Zaczęłam się śmiać. Po dłuższej chwili dopiero dotarło do mnie, że nie jest wesoło. Lekarz był w niedużo mniejszym szoku niż my. Dopiero jak wyszłam z gabinetu to się rozpłakałam, oczywiście były to łzy strachu a nie z radości. Potrzebowałam sporo czasu, aby oswoić się z tą myślą i tak 
z perspektywy czasu wiem, ze nigdy się nie oswoiłam. Dopiero jak zobaczyłam te moje Cztery Skarby to do mnie dotarło, że jest nas więcej.

J: A co na to mąż?

B: Mąż cały czas chciał bliźniaki. Poszedł ze mną na USG i powiedział do lekarza, żeby szukał więcej niż jednego. Jak lekarz powiedział, że będzie więcej niż dwoje to zawołałam męża. Stał, patrzył w monitor ( jakby się na tym znał ) i nawet okiem nie mrugnął a lekarz liczył: trzy i cztery. Też był w szoku i płakał razem ze mną po wyjściu z gabinetu.

J: Dziewczynki są do siebie wizualnie bardzo podobne. Masz jakiś problem, żeby je rozpoznać?

B: Jak dla mnie one są zupełnie różne. Różnią się wszystkim: wyglądem, zachowaniem, rozróżniam ich płacz i głos. Nigdy nie miałam problemu z ich rozpoznaniem. Pamiętam jak na początku mówiłam do męża: idź, bo Maja płacze a on zawsze się dziwił, ze ja je rozpoznaje po głosie. Ale to chyba intuicja matczyna.

J: Charakterki pewnie też mają różne, prawda?

B: Tak, każda ma swój charakterek…. I to, jaki!!Antosia, najstarsza, to przywódczyni. Ona rządzi całą tą gromadą. Strasznie pyskuje (póki, co w swoim języku) i krzyczy na siostry jak coś pójdzie nie po jej myśli. Jednak tak odważna jest tylko w domu, wśród obcych woli rączki rodziców – jest strasznie nieufna. Tatiana to nasz taki mały śmieszek z roztrzepaną fryzurą. Garnie się do wszystkich, wszędzie jej pełno. Amelka to taka mała, sprytna cwaniara. Już wie, co i gdzie przysunąć, żeby wejść i sięgnąć to, co jest zabronione. Wejdzie wszędzie, jeszcze jej na suficie tylko nie było. Maja to taka pchełka. Najmniejsza, ale super sobie radzi. Wie jak obejść siostry żeby nie zabrały jej ulubionej zabawki lub ciasteczka, ale sama jak chce zabrać coś siostrą też sobie świetnie poradzi. Wspólną cechą wszystkich dziewczynek jest chęć przytulania się. Uwielbiają się tulić.

J: Zapewne są zsynchronizowane. Głodne o tej samej porze, płaczą w tym samym momencie. Miałaś momenty załamania?

B: Od samego początku uczyłam je, aby jadły i spały o tej samej porze. Wiem, ze niektórzy myślą, że to nie normalne, bo przecież może im się nie chcieć wszystkim na raz, ale inaczej to moje dni polegałyby tylko na usypianiu, karmieniu i przewijaniu. Pewnie, że miałam momenty załamania i pewnie jeszcze nie jeden przede mną. Pierwszy miałam rok temu w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Dziewczynki miały wtedy trzy miesiące i dzień przed Wigilią wyszły ze szpitala po zapaleniu płuc. Tam każdy z rodziny, kto mógł to nosił je na rękach, bo było żal, gdy płakały. A one, małe cwaniary, tak się do tego przyzwyczaiły, że w domu była masakra. Z mężem nie mogliśmy sobie poradzić. Na szczęście szybko powróciła sytuacja do normalności. Kolejny kryzys był również związany ze szpitalem. W czerwcu tego roku Amelka zachorowała na zapalenie płuc. Ona w szpitalu a pozostałe dziewczynki w domu. Ja najchętniej byłabym i tu i tu, ale tak się nie dało. Musieliśmy z mężem i babciami, które nam pomagały obstawiać „dwa domy”. Ogólnie było kilka takich momentów, że powiedziałam „cholera wróciłabym do pracy, oderwałabym się od prania, sprzątania, itd.”., ale w efekcie godzina bez dzieci to stracona godzina cały czas powtarzam, że to nie one są do mnie przywiązane tylko ja jestem od nich uzależniona.

J: Zdajesz się być osobą niezwykle opanowaną. Nie wyobrażam sobie Ciebie krzyczącej, że masz wszystkiego dość.

B: He, he. Opanowana jestem i to bardzo, każdy mi to mówi, ale uwierz, że krzyczeć też potrafię, ale chyba nigdy nie krzyczałam a nawet nie mówiłam, że mam wszystkiego dość. W każdej minucie dziękuję wszystkim lekarzom i losowi, że dziewczynki są zdrowe, mimo tego, że kilka momentów załamania było.

J: Widzę, że patrzysz na życie inaczej. Nie pytasz losu „dlaczego ja”, tylko „dobrze, że to ja”. Wiesz, że nie warto wiecznie się zastanawiać „dlaczego mnie to spotkało”, tylko myśleć „wszystko dzieję się po coś, z jakiegoś powodu”. Zawsze tak było?

B: Chyba tak. Od zawsze moim mottem życiowym były słowa, że „nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma swój ukryty cel”. Jak tylko dowiedziałam się o ciąży czworaczej, to mówiłam, że ok. Skoro los tak chciał, to tak ma być tylko proszę o jedno, żeby ta czwórka była zdrowa. I los mnie wysłuchał….  Teraz tylko znajomi mi powtarzają, że Ktoś tam na górze dobrze sobie mnie upatrzył, bo nie każda kobieta tak dawałaby sobie radę jak ja.

J: Zdecydowanie nie każda.. Twoje życie niewątpliwie się zmieniło. A Basia? Ty jako człowiek się zmieniłaś?

B: Na pewno się zmieniłam. Zostałam matką i to poczwórną w jednej chwili. Teraz dla mnie najważniejsze jest zdrowie mojej rodziny, dużej rodziny. Bardzo dużo zmieniło się we mnie po tym jak spędziłam kilka miesięcy w szpitalu przed narodzinami i po narodzinach dziewczynek. Tam widziałam i słyszałam wiele historii, przez które do dziś na samą myśl się wzruszam. Stwierdziłam, że mam cholernie dużo szczęścia i na każdym kroku muszę je doceniać.

J: Jaka była kiedyś Basia, a jaka jest teraz?

B: hmmm, to pytanie chyba powinno być skierowane do moich bliskich i znajomych. Jedyne co mogę otwarcie powiedzieć to kiedyś byłam mniej zmęczona :P Na pewno wydoroślałam, zaczęłam patrzeć na życie bardziej z dystansem. Kiedyś często można było ode mnie usłyszeć: „kurcze nie mam co ubrać, muszę wstać o 8 bo na 10 do pracy…” A teraz myślę w co ubrać moje córki i w pracy jestem 24h na dobę. Ogólnie to uważam, ze się nie zmieniłam ale to jest moje zdanie.

J: Brakuje Ci starej Basi?

B: Nie, uważam, że w życiu każdy musi przejść jakieś etapy. U mnie życie tak się poukładało i tak ma być, po prostu. Jestem szczęśliwą żoną i matką.

J: Jest coś z dawnego życia, za czym tęsknisz?

B: Brakuje mi chyba wyjść z przyjaciółkami, takich spontanicznych. Teraz wszystkie jesteśmy matkami i ciężko nam się zgrać. U mnie jest ten problem, że nie mogę „zapakować” dzieci w wózek i wyjść, spotkać się w parku, albo na kawie, bo takie wyjście to cała wyprawa i musza być, co najmniej dwie osoby. Spotykamy się albo u mnie albo idę sama, bez dzieci.

J: To po pierwszym dziecku zwykle kobiety mówią „nigdy więcej”. Brzmi to trochę egoistycznie. A Ty? Chcesz więcej dzieci?

B: Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę, ale nie sądziłam, że stanie się to w jednej chwili. Nie zarzekam się, że nigdy, bo w życiu jest różnie, ale już bym nie chciała. I to z różnych względów, m.in. finansowych, bytowych, chciałabym też wrócić w przyszłości do pracy.

J: A może jeszcze syn? (:

B: Hi, hi. Mój mąż ma syna, jest w pełni spełnionym ojcem, więc chyba nie będzie nalegał. Cztery córki, sprawiają, że czuję się 100% mamą.

J: Sama mieszkam w małym mieszkanku, powierzchnia zbliżona do Waszej – też dwie dorosłe osoby ... ale tylko 1 dziecko. Czasami mam wrażenie, że AŻ 1. Raczkowanie, pełzanie, wstawanie, pierwsze próby chodzenia. To wszystko masz już za sobą. Jak sobie radzisz, oczy dookoła głowy? (:

B: Tak, oczy dookoła głowy i nie tylko. Pierwsze próby chodzenia nadal u nas trwają. Nie jest łatwo. Nie mamy ławy w salonie (jemy jak dzieci śpią, przysuwając sobie ich stoliczki do karmienia, nie mamy listew przypodłogowych, bo wszystkie oderwały, kwiaty też stoją w sypialni, bo były ponadgryzane. Czasem się cieszę, że mieszkanie jest małe, cały czas mam je w zasięgu wzroku.

J: Ile guzów macie na swoim koncie?

B: Troszkę ich było, ale nie za dużo. Myślałam, że będzie gorzej. Najgorszy był moment, kiedy nauczyły się wstawać podtrzymując się kanapy i nie umiały usiąść. Wówczas bardzo często upadały na plecy i głowa uderzały o podłogę. Ale na szczęście nic groźnego się nie działo i trwało to tylko kilka dni. Ale guzy nadal się pojawiają i pewnie jeszcze trochę to potrwa.

J: Ja nabiłam sobie guza będąc jeszcze nastolatką, więc to chyba nigdy nie mija. Miasto dało Wam możliwość, zmiany Waszej sytuacji na bardziej komfortową. Dziewczynki będą miały trochę więcej miejsca, co z pewnością poprawi Waszą jakość życia. Nie wspomnę o braku konieczności noszenia wielkich wózków... Mieszkanie się samo niestety nie wyremontuje. Czego Wam na chwilę obecną najbardziej brakuje?

B: Tak, jesteśmy bardzo wdzięczni za możliwość zamiany mieszkań, to naprawdę rozwiąże sporo naszych problemów. Największy z nich to właśnie wyjście na spacer czy jakiekolwiek wyjście z domu. Znoszenie 4x10kg z trzeciego piętra nie należy do przyjemności (zaczynamy już to odczuwać na własnym zdrowiu). Przy takim wyjściu muszą być minimum dwie osoby. Tam nie będzie takiego problemu. Pozbędziemy się również problemu związanego z miejscem do zabaw dla dziewczynek, ponieważ będą miały dużą, bezpieczną bawialnie 
i ogród, gdzie już wiosną będą mogły się tam bawić. No, ale tak jak wspomniałaś, żeby to wszystko było trzeba włożyć ogrom sił i funduszy. Póki, co znalazła się firma, która za atrakcyjną cenę wyremontuje nam całe wnętrze domku (wiadomo, że dla nas „atrakcyjna cena” to i tak jest to gigantyczna cena a pod hasłem wyremontuje kryje się wymiana instalacji CO, elektrycznej, kanalizacyjnej, itd., itp.). Pojawiła się również firma, która chce podarować nam płytki do łazienek i kuchni Jesteśmy naprawdę wdzięczni. Czego potrzebujemy? Hm, jeszcze dużo, dużo przed nami wydatków. Musimy jeszcze ocieplić domek 
z zewnątrz, na wiosnę musimy doprowadzić ogród do stanu używalności (dziś jest tam m.in. małe bajorko i betonowe płyty, które są niebezpieczne ). Brakuje nam, też wielu drobiazgów: farb ściennych, parapetów, kontaktów, rolet, itp. Niby to takie „nic”, przy tym wszystkim, ale dla nas to kolejne wydatki.


J: Basiu, jesteś na pewno inspiracją dla wielu kobiet. 


B: Dziękuję BB
---

Tak jak przeczytaliście - czworaczki potrzebują pomocy przy remoncie domu. Jeśli gdzieś na strychu, w piwnicy, masz farby, które nadają się do użytku, materiały budowlane, których nie potrzebujesz,bądź chcesz pomóc w jakikolwiek inny sposób - skontaktuj się z rodzicami czworaczków na pośrednictwem ich facebooka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli podoba Ci się nasza przestrzeń, zostaw tu coś od siebie.

AddThis