home o nas Dziecko Mama Moda Lifestyle Lovestyle Zuza mówi Współpraca

wtorek, 3 września 2013

Niech świat wie, zrobiłam to!


Oddałam dziecko do żłobka i jestem z siebie dumna.

Miała być historia jak z bajki o bizneswoman. Mama w szpilkach i sukience przed kolano biega do pracy, odprowadzając dziecko do żłobka za 5 ósma, brudząc polik Pociechy czerwoną szminką. 



Nam życie,  jak zwykle, napisało swoją historię.


Zuzia zapisana do żłobka, a mama straciła pracę. Umowa zobowiązująca, więc co zrobić? Nic. Zuza idzie do żłobka. Żłobek czeka na Zuzię. Czeka nas starcie z powolnym procesem dorastania mojej małej córki. Moim zdaniem, to i tak dzieje się stanowczo za szybko...




Zuzu, ze względu na swój "słaby przebieg" ( pozdrawiam kogoś, kto tak określa wiek dzieciaczków :) ), nie bardzo była zainteresowana przygotowaniami do jej 1. dnia. Wszyscy jacyś tacy spokojni. Mną nerwy szarpały. Problem miałam nawet z zakupem kapci do przedszkola. Co spakować do przedszkola, które zapewnia dziecku WSZYSTKO? Matka-wariatka. Zuzka dostała od mamy prezent z okazji 1. dnia - plecak. Plecaczek, w sumie. Zapakowałam jej Misia Franciszka, ulubiony sok, trzy miliardy ciuchów na zmianę, jakby zamoczyła te ze zmiany, a tamte okazały się za małe, albo nie pasowałyby kolorystycznie do jej nastroju. 



Sama się nakręcałam. Miałam się nie bać, bo przecież Zuzia to Anioł, nie dziecko. Jak była Mała, a właściwie mniejsza, to niejednokrotnie budziłam się w nocy, i w dzień ( ;) ), żeby sprawdzić, czy oddycha, czy żyje, bo kto to widział, żeby dziecko było takie spokojne! Tylko, że jej anielstwo sprawiło... że bałam się mocniej. Zuzu rzadko kiedy płacze. Musi być już mocno głodna, albo mocno zmęczona, albo mocno zirytowana swoim pięćdziesiątym upadkiem. Skąd te biedne kobiety, które w myślach nazywałam zołzami, które chcą mi odebrać dziecko, mają wiedzieć, że ona czegoś potrzebuje, jeśli sama zajęta przemierzaniem świata, nie pamięta, że jest głodna? No, ale tak, przecież.. nikt tych dzieci głodzić nie będzie. No nie? Przyjeżdża jakiś catering i ktoś to musi zjeść. Zuzia do jedzenia pierwsza, więc przynajmniej tym się nie musiałam martwić. Wystarczy, że jej pokażesz coś smacznego, a sama do ciebie podbiegnie. Chociaż.. no przecież słyszało się w mediach, te historie o opiekunkach, które zjadały obiady przygotowane do dzieci, prawda? Wtedy usiadłam i zdałam sobie sprawę, że to wina mediów, że się boję. Jakkolwiek to śmiesznie nie brzmi... Ile razy słyszeliście w wiadomościach coś dobrego? Ja, jak mam dostęp do telewizora, to dobre wiadomości i tak widzę tylko na pudelku - rodzą się dzieci, historie księżniczek, co były modelkami i zarabiały za mało pieniędzy, dobre serce Angeliny Jolie (artykuły o rozwodach pomijam!). W wiadomościach słychać "politycy toczą krwawą walkę nad nową ustawą, sami nie wiedzą czego chcą, kraksa na Jerozolimskiej, kibice pobili się na miejskim stadionie, w żłobku w Sianożętach, wychowawca zjadł obiad dziecku." Taki mamy pesymistyczny naród. Nie mówię, że źle, ale przydałaby się jakaś hipisowska telewizja, która nakazywałaby nam się kochać, przytulać kibicom na stadionach i pokazywałaby zdjęcia szczęśliwych przedszkolaków. Chociaż godzinę w tygodniu. Media kreują strach. Wiecznie musimy się czegoś bać. No i ja się bałam. Pedofile, porwania ze żłobka, głodne dziecko, mokra pielucha. Winię tefałen za mój strach. 

I tu klops. 

Przyszłam do żłobka, przemiły pan właściciel przywitał mnie z uśmiechem, zapytał o wszystko, zanim sama zdążyłam mu powiedzieć. Zuzia poszła do niego na ręce. W sumie... sam ją wziął. Szybko rozbawił. Pozwolił dać Córce jednego buziaka i kazał sobie kupić ciastko. Chciałam kupić dwa. Kupiłam trzy. No, bo małe były... (Od jutra dieta.) (Cholera, to by wskazywało, że jestem na diecie od dzisiaj.)(Od jutra, no jutra, dieta ;) ). 



Odebrałam szczęśliwą Zuzię, którą wszystkie Ciotki były zachwycone. Jaka pogodna i piękna dziewczynka. Jaka energiczna. Pięćset razy podobno przemierzyła całą salę żłobkową, wszystko zjadła i jeszcze patrzyła na talerze innych dzieci. Ah, serce matki się trochę uspokoiło. Wróciłyśmy do domu, mimo obiecanych lodów (pogoda nie dopisała), potuliłyśmy się odrobinę i płacz. Co jest?! 19?! 19! Zuza?! Czy Ty chcesz... iść spać? Dostała mleczko i padła jak kawka. Dawno tak spokojnie nie zasnęła. 



Dziś rano uspokoiłam się na dobre. Zuza widząc swoją Ciotkę Przedszkolankę-Przytulankę, wyciągnęła w jej stronę ręce i ochoczo objęła jej szyję. Komu jak komu, ale Zuzce mogę zaufać. Dostała soczek, Misia Franusia i ... poszłam. Z ulgą. No i trochę zazdrością. Zadowolić matkę to... chyba niemożliwe. :)


Teraz tylko do naszej historii brakuje pracy. A w telewizji oczywiście zamiast powiedzieć "będzie dobrze", mówią "wskaźnik bezrobocia wzrasta...". Pieprzę wskaźniki, o!



Mam nadzieję, że to co napisałam ma jakiś sens. Nie mam siły tego czytać. 24 stopnie w pokoju, a ja ubrana w sweter mam dreszcze. Zło. 

5 komentarzy:

  1. Ja jestem mamą pracującą.
    Mam taką swietną pracę, że jeszcze w domu odawalam kawał roboty, bo klientów obdzwaniam również po godzinach. Dzisiaj siedzieliśmy nad rzeką - Prezes bawił się w piasku, a ja prowadziłam rozmowy z klientami.

    Jako 4latek będzie debiutował w przedszkolu,bo wcześniej nie pozwalała mu na to odporność. Teraz też nie jest za wesoło,bo chodził 2 tygodnie na zajecia adaptacyjne i kolejny tydzień spędził w domu i dopiero jutro pójdzie na całe 8 godzin. Prawda jest taka, że pewnie będa i dni, kiedy i 9 godzin będzie siedział w przedszkolu. A,że przedszkole prywatne to i godziny elastyczne.

    Więc to nie takie fajne być mamą pracującą. :D
    I tzw. ,,bizneswomen".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie mówił, że będzie lekko! Ostatni miesiąc Zuzia była w domu z nianią, ale niania taka cudowna, że ani obiadu nie musiałam gotować, ani nawet... sprzątać! Wracałam styrana jak mops.. Miałam wrażenie, że zwiększył mi się zakres obowiązków :(

    OdpowiedzUsuń
  3. My jemy tylko w weekendy wspólne obiady, bo Jaś najada się albo u babci, albo - teraz - w przedszkolu. Gotujemy tylko dla siebie, ale to są takie ,,obiady" tylko z nazwy. :)
    Jaś o 19:30 chodzi spać, a ja o 16:15 odbieram go z przedszkole.
    Tak - dzisiaj zaraz po pracy - ze skórzaną aktówką biegłam po dziecko do przedszkola, bo to pierwszy dzień. Fajnie zniósł co najważniejsze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. olać bezrobocie!
    trza sprawy wziąć w swoje ręce. polecam ;)

    P.S. zazdroszczę tak spokojnej córeczki <3

    Kasia
    http://islandofflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pracuję, ale 7h bo karmię, a z 9 miesięczną Julcią jest babcia.Ale te 7h to dla mnie taaaaaka tęsknota, ciężko mi... wracam pranie, sprzątanie, chwila zabawy i spanie. Powodzenia w poszukiwaniu pracy!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podoba Ci się nasza przestrzeń, zostaw tu coś od siebie.

AddThis