Cholera. Zapomniałam pomidorów.
Znowu. Jak zwykle. Robię listę godzinę przed zakupami, wchodzę do
sklepu i łudzę się, że lista jest mi niepotrzebna. Wydaje mi się,
że jestem wzrokowcem – zapisałam, zapamiętam. Tak mi się wydaje
o 24 (sic!) lat. Zamiast pomidorów kupiłam płyn do toalety. Mam
już dwie butelki w domu. Nie wiem czemu, zawsze wydaje mi się, że
to jest właśnie to, czego potrzebuję. Może dlatego, że znam
osoby, którym należało by wręczyć do ręki instrukcję obsługi
szczotki klozetowej.
sobota, 28 czerwca 2014
wtorek, 24 czerwca 2014
piątek, 20 czerwca 2014
Pomoc dla Natalki Staśko
Już nie raz udowodniliście, że macie niesamowicie wielkie serca. Tym razem, też uda nam się pomóc, prawda? Kiedy poznałam historię Natalki, popłakałam się. To mogło spotkać nasze dzieci.
sobota, 14 czerwca 2014
Nie wstydź się wołać o pomoc
Tekst powstał pod wpływem emocji, które obudziły się we mnie, po przeczytaniu tego artykułu: http://szybki.fakt.pl/wydarzenia/matka-katowala-dziecko-przez-2-miesiace-bite-dziecko-z-jeleniej-gory,artykuly,468022.html
Nie lubię czytać wiadomości. Czytam
jak ktoś mi podeśle. Żyje się wtedy lepiej, łatwiej. Wydaje się,
że świat jest dobry, bardziej bezpieczny.
Niestety, jak już jakiś "super
link" podeślą mi znajomi, to jest to coś takiego... Siedzę
wtedy jakieś 20 minut, patrzę w głupie literki i nie wierzę...
Wiem, że zaraz znajdą się super wymówki dla matki - jakieś baby
blues, depresja po porodowa etc. Znam to doskonale...
piątek, 13 czerwca 2014
Zniknięcia, zaginięcia
Wieczór inny niż każdy. Wróciłam,
a Zuza spała. Jedną nogą po cichu skakałam z radości, drugą
próbowałam wejść po cichu do jej pokoju, żeby dać upragnionego
„potwornego buziaka”. Musiałam wyglądać dość komicznie. (Jak
dobrze, że mieszkamy same!)
wtorek, 10 czerwca 2014
DIY: pokój dzicięcy - inspiracje
Zuzia od jakiegoś czasu, z przyczyn
losowych (o, jak to ładnie nazwałam), ma swój pokój. Plan był
taki: dziecię robi bałagan tam. Z planów oczywiście nici.
sobota, 7 czerwca 2014
Nie mam czasu
Miałam lat naście i zawsze za mało
pieniędzy. Zazdrościłam bratu, który w trakcie wakacji miał
zawsze zapewnioną pracę u taty w firmie budowlanej. Jęczałam,
stękałam, aż w końcu dopięłam swego. Tato mnie „zatrudnił”.
Nie muszę mówić, że niewiele było ze mnie pożytku. Starałam
się! Jak mogłam... Myłam wiaderka, segregowałam narzędzia,
przygotowywałam kanapki, czasami gruntowałam ściany. Zdecydowanie,
nie byłam jedną z tych kobiet, które z chęcią zaciągają rękawy
i chwytają za łopatę, celem przekopania ogródka. Kasa. To była
moja jedyna motywacja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)