... kto ma prawo decydować o Twoim szczęsciu?
Co
ta matka sobie za wycieczki urządza!
Od
jakiegoś czasu, raz po raz, co mniej mądre osoby, najczęściej te, które mnie
nie znają, ale z pewnością lepiej ode mnie napisałyby moją biografię,
wygłaszają mowy na temat mojego rzekomego zaniedbywania relacji matka – córka
na rzecz kontaktów towarzyskich. I wszystko super, przyjmuję z pokorą i nawet
chętnie bym się poprawiła, gdyby nie to, że nie mam sobie nic do zarzucenia.
Najgorsze to jest to, że moja córka jest chora na epilepsję i teoretycznie (bo w praktyce takie słowa u nas w domu nie padają :)) jest dzieckiem niepełnosprawnym. Ja, zdaniem społeczeństwa, między rehabilitacją, psychologami, lekarzami i strachem, który nierzadko towarzyszy naszej codzienności, powinnam siedzieć i płakać nad naszym losem. A ja sobie wycieczki urządzam. Szalona.
Całość
brzmi jak część zgłoszenia do opieki społecznej, która najprawdopodobniej byłaby
zawiedziona, gdyby na miejscu rzekomego zdarzenia, spotkałaby Zuzię –
szczęśliwe dziecko – najedzoną, czystą, schludnie ubraną. Dobra. Co do jednego
mam wątpliwość – co do jej czystości. Nie siedzimy w domu z założonymi rączkami
na kolankach, więc zdarza się, że tam się chlapnie farbą, zmieni dizajn bluzki
nową aplikacją wykonaną pisakiem, a ja jak poparzona, nie zmieniam jej ( o
zgrozo!) co 5 minut koszulki.
Wielkie
bum
Gdybym
miała określić datę startu wielkiego bum, to pewnie byłby to moment, kiedy w
końcu (finally, nareszcie i na dodatek nieoczekiwanie) poczułam się zajebiście
szczęśliwą kobietą. Spełnioną matką jestem od niespełna 3 lat, ale kobietą, taką wiesz, szczęśliwą, skaczącą i cieszącą się nawet z nowej pary skarper w świnki, nie byłam dawno. Jezusicku, jaki czar, jaki kop, jaki napęd i moc. Życie mi się tak
ponieukładało, że ścieżki moje i taty Zuzy, gdzieś się rozeszły, już na początku tej drogi, która miała być wspólną. Mamy jeden
wspólny przystanek zwany ‘Zuzą’ i nieustannie, oboje, robiąc wszystko co w
naszej mocy, staramy się ją wychować na dobrego i szczęśliwego człowieka.
Szczęśliwa
kobieta
A
żeby Zuzia była szczęśliwa… to ja też muszę. I serio, próbowałam sobie wmówić,
jak miliony samotnych kobiet (nie tylko matek), że facet nie jest mi do niczego
potrzebny. Sama przecież potrafię wymienić żarówkę, kopnąć pralkę jak nie
działa i przepchać rurę w łazience. SAMA. I mimo że czasami mam wrażenie, że
samej jest łatwiej, to wcale nie jest lepiej. Świadomość, że jest ktoś, na kim
zawsze możesz polegać, kto nigdy nie pozwoli Cię skrzywdzić (i to wcale nie ze
względu na wpis w dowodzie, więzy krwi czy inne biolobajery), jest bezcenna. I
kiedy tak setki nocy zasypiasz w małych ramionach, to dopiero moment, w którym
obejmują się te silne, męskie sprawia, że odpływasz. Serce szybciej bije,
żołądek ucieka wysoko i nawet słońce świeci jakoś mocniej. Żyje się lepiej i szuplej - bo często ścisnięty brzuchol, odmawia współpracy przy pryzjmowania posiłków. Nasycasz się szczęściem i wspólnymi chwilami.
Trochę
dalej niż na wyciągnięcie ręki
No,
ale żeby nie było nazbyt kolorowo (bo mój prywatny mężczyzna jest najlepszym
facetem w całej galaktyce, a najlepsze w nim jest to, że nie musiałam go
szukać, sam mnie znalazł :) ),
to mieszka on trochę dalej niż w Radomiu i harmonogram naszych spotkań, dość mocno się różni od napiętego grafiku spotkań
przeciętnej ‘pary’. Dlatego pewnie, po czasie intensywnie spędzonym z moją
córką, nie mam (niestety :() wyrzutów sumienia, że skazuje ją na weekend z jej tatą, którego bezgranicznie
(z wzajemnością) kocha. Nawet się nie zastanawiam czy jej dobrze, czy czegoś
jej nie brakuje, czy jest bezpieczna. Znam odpowiedź na te wszystkie pytania :
tak. Bywa i tak, że wyjeżdżam na dłużej,
organizując cały ten czas z naprawdę sporym wyprzedzeniem. I to nie jest łatwe.
Cholernie ciężko jest ścisnąć obowiązki całego miesiąca w 3 tygodnie. Motywacja
jest ogromna, cel jasny : szczęście całej trójki, w bonusie mamy szczęśliwego
tatę Zuzi, który zawsze cieszy się na gratisowy czas z córą. Ba, kiedy tylko
napomknę o jakichkolwiek wątpliwościach słyszę ‘jedź, należy ci się’. I ma
rację. A pomyśleć, że z tego ‘należy mi się’, z tego czasu tylko dla siebie,
wyjazdu na dwa dni za miasto, relaksu, rezygnowałam przez 2.5 roku!
Dlaczego
miałabym czuć niepokój?
Czy
Ty, droga matko albo Ty drogi ojcu, zadajesz sobie te setki pytań, kiedy
zostawiasz dziecko z mężem /żoną, wychodząc do przyjaciółki lub z kumplem na piwo? Czujesz,
że choć w 1% unieszczęśliwiasz swoją latorośl? A może zdajesz sobie sprawę, że
zasługujesz na chwilę relaksu? Zasługujesz! Każda z nas zasługuje. Ja też.
I
może powinnam się przejmować tą całą paplaniną, ale nie mam czasu, wybaczcie –
zajmuje się byciem szczęśliwą.
P.S.
A gdyby tak ludzie, przestali się interesować życiem innych?
Bingo! Babo! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na taie info, z facetem w tle, od Ciebie! ;*
UsuńNik nie ma prawa ingerować w cudze życie, lecz jeśli za bardzo pozwolimy ludziom na taki stan rzeczy dzieje się nie dobrze. Super ze Zuzia ma dobry kontakt z tata to on jest najważniejszym mężczyzna w jej życiu i gdy relacje są dobre zawsze będzie się czuć jak księżniczka, bezpiecznie, wyjątkowo. A ty kochana zasługujesz na bycie szczęśliwa i kochana, życzę Ci wspaniałego związku,
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Bardzo mądre słowa :) :*
UsuńNik nie ma prawa ingerować w cudze życie, lecz jeśli za bardzo pozwolimy ludziom na taki stan rzeczy dzieje się nie dobrze. Super ze Zuzia ma dobry kontakt z tata to on jest najważniejszym mężczyzna w jej życiu i gdy relacje są dobre zawsze będzie się czuć jak księżniczka, bezpiecznie, wyjątkowo. A ty kochana zasługujesz na bycie szczęśliwa i kochana, życzę Ci wspaniałego związku,
OdpowiedzUsuńi tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :*
UsuńWszystkie mamy muszą być szczęśliwe bo wtedy ich dzieci też są :)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa! :)
Usuń"P.S. A gdyby tak ludzie, przestali się interesować życiem innych?" - to akurat brzmi dziwnie u autorki bloga. pisząc go poniekąd zapraszasz ludzi do swojego życia.
OdpowiedzUsuńAle poza tym tekst bardzo dobry i tyczy się nie tylko samotnych matek. Tyczy się wszystkich kobiet. Halo halo, drogie panie, mamą trzeba być na 100%, ale nie można przy tym zapomnieć, że jest się też sobą. Rodząc dziecko nie traci się automatycznie swojej osobowości, pragnień, zainteresowań. I o sobie też trochę trzeba myśleć. Dziecku nie zależy na zwiędniętej, nieszczęśliwej mamie. Przecież ono takie rzeczy wyczuwa. I na pewno nie jest dla niego krzywdą spędzenie czasu z ojcem (swoją drogą - brawo za zdrowe relacje). Ponieważ komentarz na wstępie miał niemal drobną krytykę, podpisuję się imieniem i nazwiskiem, żeby nie było, że anonimowo ;p
Zapraszam, ale nie proszę o oceny. Niejednokrotnie, nawet w tekstach na tematy mocno kontrowersyjne, podkreślam, że nigdy nie oceniam, wyrażam swoją opinię. A poza tym, było to pytanie - pozostawione bez odpowiedzi :)
UsuńDobroci dla Was [Agata od Jakuba? :)]
Ejmen, należy Ci się.
OdpowiedzUsuńTeż tak (nieskromnie) uważam! :) :*
UsuńTo szczęście bije od Ciebie na kilometr :D
OdpowiedzUsuńCiągle jestem zdania, że kobiety tak bardzo przejmują się tym, co inni powiedzą i o nich pomyślą, że zapominają o własnych potrzebach, przemyśleniach...
OdpowiedzUsuńTeż uważam że każdemu należy się chwila dla siebie i tylko od danej osoby zależy ile ta chwila ma trwać. Wtedy się odżywa i ładuje baterie szczęściem i ja zawsze powtarzam szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko :) Mój mąż jest na prawdę zaradny jeśli chodzi o opiekę nad dziewczynkami, czasem panikuje bez powodu ale naprawdę doskonale daje sobie radę i nigdy ja zostawiam z nim dzieci nie czuję niepokoju.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda!!!
OdpowiedzUsuńAle dałaś mi dziewczyno do myślenia tym postem ! Dzięki ! :*
OdpowiedzUsuń