Jestem jak Bear Grylls. Moją dżunglą są szpitale. Choć nie czuję się w nich tak doskonale jak on, bez trudu odnalazłam sposób na przetrwanie. Zdradzę też kilka sposobów jak się nie odwodnić i znaleźć coś jadalnego do zjedzenia w tej puszczy... znaczy w szpitalu, w szpitalu.
1. Podkradaj dziecku ciepłe napoje
Twojemu dziecku w przydziale należy się dwa razy dziennie ciepła herbatka. Dziecko jej nie wypije. Jest niesmaczna. Właściwie obrzydliwa. Ale dla Ciebie, Bear'a Grylls'a polskich szpitali, to sposób na przetrwanie. Sposób na utrzymanie odpowiedniego nawodnienia organizmu.
2. Przeszukaj torebkę
To jest ten moment, kiedy zobaczysz, ile kryje w sobie skarbów. Ketchup z dawnej wizyty w McDonaldzie, gumy do żucia, cukierki dodawane w restauracjach do rachunku. To wszystko pomoże Ci przetrwać. Ketchup idealnie sprawdza się jako magik. Dzięki niemu wszystko smakuje tak samo. Tak samo (ketchupowo) to zawsze lepiej, niż tak samo - szpitalnie.
3. Zlokalizuj automat z kawą
Tu mamy przewagę nad dżunglą. W naszej puszczy jest automat. Z kawą, colą i batonikiem. Pamiętaj – musisz mieć przy sobie dużo drobnych. I agrafkę. Nie wiem po co, ale to niezbędny element survivalowego ekwipunku.
4. Weź książkę
opcja alternatywna: pożycz, ukradnij, cokolwiek!
Jakąkolwiek. Najlepiej taką, którą musisz przeczytać, a wybitnie nie masz ochoty. Uwierz, czytanie książki o mechanice płynów, rachunkowości zarządczej, czy jakiś badaniach operacyjnych, jest i tak lepsze od siedzenia i patrzenia się w sufit. Albo w okno. (W okno gapi się całkiem fajnie, o ile jest ładny widok - sprawdzone).
5. Znieś dziecku zakazy
Tylko spokój Cię uratuje. Spokojnie pozwalaj na wszystko. Inaczej puszcza Cię pokona.
Można też po prostu wykorzystać sposób alternatywny, czyli po prostu... UCIEKAJ!
Współczuję Wam tych pobytów, ale dobrze, że zachowujesz chociaż poczucie humoru :) Duuużo zdrowia i już żadnych szpitali
OdpowiedzUsuńOstatnio zaliczyłam dwa dni - koszmarne. Dlatego szczerze współczuje Zuzi, że jest tam tak często...
OdpowiedzUsuńOby już tam nie wracała...
:)
Poradnik pierwsza klasa :) Współczuję przeżyć, najważniejsze, że już w domku:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że nie będę miała okazji by skorzystać z twych rad:)
OdpowiedzUsuń- przydatne dla kogoś kto tak jak ty musi zmagać się ze szpitalnym klimatem,
życzę szybkiego powrotu do zdrowia kochana!
buziaki :*
Ja zaliczyłam dwutygodniową patologię noworodka. Koszmar. Współczuję Wam i życzę zdrówka!
OdpowiedzUsuńOby jak najmniej tych wizyt! Trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńJa musiałabym jeszcze pozaklejać palce bo zeżarłabym ze stresu wszystkie paznokcie :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mała będzie już zdrowa, szpital to niestety żadna przyjemność.
W ciągu 8 pierwszych miesięcy życia Bobika odwiedziliśmy szpital na Nowowiejskiego trzy razy. Dwie ostatnie wizyty miały miejsce w trzech ostatnich miesiącach roku! Koszmar!
OdpowiedzUsuńA namierzenie kuchni na oddziale nie byłoby łatwiejsze niż zadowalanie się okruchami z torebki i mdłą herbatą? ;)
Z tą kuchnią to różnie bywa. Gdy byłam z chłopcami w szpitalu, nie mogłam jako rodzic skorzystać z kuchni, nie można było jeść na oddziale, pić nic ciepłego, wogóle nie było opcji wejścia na oddział z kawą czy kanapką. Wszystko na holu przed oddziałem. A do kuchni miały wstęp tylko mamy karmiące butelką, celem zagotowania wody.
Usuńoj tak namierzenie dostaw kawy to podstawa... spedziłam w szpitalu z Gwiazdą 1 rok życia prawie wiec wiem że to nie łatwe...
OdpowiedzUsuńi zawsze po głowie mi chodziła piosenka "i tylko noc , nocne światła lamp...nie mozesz leżec a nie mozesz wstać... ..." itd...
trzymajcie sie... ciepło
zdrówka i oby jak najmniej takich wizyt :) wsadź może do torebki ciekawszą książkę- bo przy tej wolałabym patrzeć za okno :)
OdpowiedzUsuńBylam z dzieckiem w szpitlu 2 tyg. Nie jadlam nie pilam i nie spalam nawet! Bo wyladowalam w kapciach z wypadku bez pieniedzy komorki jedzenia. Moje dziecko spalo na mnie w dzien i w nocy. Godzinami wgapialam sie w sufit bo do dyspozycji mialam krzeslo - platne!!! nie moglam nic wniesc na odzial nic na nim jesc. Nie moglam wyjsc z odzialu bo maly nie wypuszczal mnie z objec.Siku robilam z nim na kolanach. Prysznic i zmiane ubran moglam dopiero po tyg kiedy na jedna godzine udalo sie przekonac by spal na tacie.... Po 2 tyg plakalam by mnie ktos z tamtad zabral zmienil bym mogla zasnac na lezaco chociaz jedna noc!!! Pojechalam do dommu w dniu operacji mlodego zostawiajac go z TATA na 2 dni. Uslyszalam ze jestem wyrodna matkaBa !! ze nie powinnam byc matka!!! itd Nigdy wiecej nie dalabym rady z malym w szpitalu przezyc....!!!
OdpowiedzUsuń