Nigdy nie lubiłam
sportu. Może dlatego, że nie lubiłam przegrywać, a byłam łamagą.
Na wf-ie zawsze wybierana jako ostatnia, bieg na 60 m zajmował mi 12
sekund, a jak bawiliśmy się na podwórku w sztafetę, to szybciej
było, żeby ktoś do mnie po to pałeczkę podbiegł, niżeli miałby
czekać aż ją ode mnie dostanie.
A jaka była radość jak się
okazało, że ćwiczyć nie mogę! Dziękuję losowi, że miałam
wtedy już 16 lat. Gdybym to zwolnienie miała wcześniej, to pewnie
próbowałabym przekonać rodziców, że wychodzenie na dwór i
granie w piłkę źle wpływa na stan mojego zdrowia.
Lubiłam
pływać. Trochę żeglowałam, ale na tak małych żaglówkach, że
przy zwrocie uderzałam głową w bom (nie musicie rozumieć, ważne,
że wyglądam teraz w Waszych oczach jak rasowy żeglarz). To
pochodziłam na basen. I nad jezioro. Pływałam. Jak się zmęczyłam
to kładłam się na plecach. Nie topiłam się, bo jak tato mówił
„widział ktoś, żeby tasiemka zatonęła?” . Takie sporty raz w
miesiącu, chyba, że dziadek wyciągnął szachy. Albo w lotki w
pokoju, jak miałam ochotę jedną z nich przebić oko bratu, za to,
że nie chce mi dać pograć na commandorze.
Najgorsze było to, że
mimo mojej znikomej aktywności fizycznej, wciąż byłam szczupła.
Mimo jedzenie 3 ton czekolady dziennie. Zjadałam swoją, brata i
jeszcze tę porcję, którą dziadek trzymał w kredensie. A na
spacerze jeszcze pytał „chcesz miętusa?”. Cukru nigdy za mało!
Straszyli: „przytyjesz jak zaczniesz dojrzewać!” Nie dojrzałam.
„Jak zajdziesz w ciąże to będziesz wielkim słoniem!”. Jakoś
dziwnie nie tyłam. „Pewnie oszukuje, nie jest w ciąży!”.
Dobrze oszukiwałam, bo nawet oszukiwany poród cholernie bolał. „Po
ciąży nie wrócisz do dawnej sylwetki!”. Kłamcy, kłamcy,
kłamcy... Sama sobie obiecywałam, że po ciąży zacznę się
ruszać. Żeby schudnąć. Tylko, że nie było z czego, a moim
ulubionym sportem znowu stało się jedzenie pizzy na czas.
...tylko, że
Zuzia goni mamę. Biega, ucieka, wskakuje do fontanny w centrum
handlowym i próbuje namówić mnie na pływanie w brudnej rzeczce.
Karmimy kaczki w Trzciance i gołębie na starym rynku, pływamy na
basenie, chodzimy na kulki i zjeżdżamy na zjeżdżalniach. Bawimy
się w chowanego i ganianego... Zuzia jest aż nadto aktywna!
Pilnuję, żeby Zuzia ładnie jadła, a
sama po zjedzeniu zdrowego śniadania mówię „Dobra robota
Justynka! Zasłużyłaś na czekoladkę!” i pochłaniam całą
tabliczkę. Ostatnio nawet poszłam na siłownię. Weszłam,
przeszłam się, wzięłam ulotkę i wyszłam. Pomyślałam „Nic
męczącego! Dam radę!”. Później mi powiedzieli, że trzeba tam
ćwiczyć...
Chyba czas na zmiany... Będę raportować.
Życzcie mi powodzenia. I dajcie jakąś czekoladkę na drogę. :(
Przybij piątkę! ;)))) Mam to samo!
OdpowiedzUsuńA idź w cholerę, takie szczęście mieć i jeszcze pisać "najgorsze jest to, że jadłam i nie tyłam" czy jak to tam było :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci strasznie i cieszę się z Tobą jednocześnie, bo borykanie się z kilogramami po ciąży jest czymś okropnym.
Ja się od roku nie mogę pozbyć balastu (to oczywiście nie jest tak, że ja nie wiem skąd się te kilogramy wzięły, z obżarstwa się wzięły a jakżę :))
Tylko że ja lubię ćwiczyć, lubię kardio, siłownię, czasem nawet bieganie. Paradoksalnie jednak nie mogę się zmotywować do ćwiczeń kiedy ważę za dużo... skomplikowana historia...
Bieganie i opieka nad dziećmi to też sport, nawet jeśli ktoś będzie Ci próbował wmawiać, że tak nie jest.
Pozodzenia w postanowieniu :)
Mogłabym napisać, że Cię w 100% rozumiem z tym jadłam i nie tyłam, ale ja się bardzo dużo zawsze ruszałam, a teraz choć może nie wyglądam źle to trochę mi brakuje do szczęścia za to ty wyglądasz rewelacyjnie ! trzymam kciuki żebyś wytrwała i była zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Choć u mnie teraz jest walka o przytycie i choć się nie wydaję, to wcale nie jest łatwo o dodatkowe kilogramy...
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Oj nie jest łatwo przytyć...mi by wystarczyło 5 kg dla siebie samej..ale trzeba cieszyć się z tego co się ma i nie słuchać zazdrośników :p
OdpowiedzUsuńOj nie jest. Ktoś kto nie zna problemu chudzielca z przytyciem nie wie nawet ile szczęścia daje dodatkowy kilogram.
UsuńOj nie jest łatwo przytyć...mi by wystarczyło 5 kg dla siebie samej..ale trzeba cieszyć się z tego co się ma i nie słuchać zazdrośników :p
OdpowiedzUsuńjestem Twoja stała czytelniczka, choc jeszcze sie nie udzielalam. Mam ten sam „problem” z tyciem. Urodziłam 3 trójkę dzieci a nie został mi dodatkowy kilogram po zadnej ciąży. Taki nasz urok :-) czesto robiłam badania bo lekarze uważali ze nie mozliwe abym byla zdrowa. Ale jestem :-) i to jest najważniejsze :-) pozdrawiam Ciebie i Zuzanke :-) tez uwielbiam słodycze
OdpowiedzUsuńA więc powodzenia :-)! Ja niestety z tych co jak jedzą to tyją, chyba nawet szklanka wody odkłada mi się na biodrach :-( a zrzucić nie jest łatwo...
OdpowiedzUsuńZazdroszcze :) ja bylam wrecz chuda do 16 roku zycia,potem juz jedzenie tak bezkarnie mi nie uchodziło niestety. Tez mialam zwolnienei z biegów na WFie ,ale przez astmę.a jedynym sportem jaki lubie to snowboard i seks:P Masz super figure :) ja mojego brzucha po ciazy juz odslonic nie mogę,ale i tak mysle,ze tragedii nie ma:P
OdpowiedzUsuńTy babo kochana :* ja to ci dam królika z czekolady, mam 3!
OdpowiedzUsuń