Zaczęłam już wątpić,
wiesz? Zaczęłam wątpić, chociaż nigdy nie przestałam wierzyć. Stałam w tym
samym punkcie, stabilnym i bezpiecznym. Z planem na każdy poniedziałek i
obowiązkową rybą na obiad w piątek. Nigdy nie pomyślałam, że odrobina chaosy,
że zaburzenie codziennego rytmu może dać tyle szczęścia. Tyle porządku i ładu w
tym moim chaosie.
Poukładane myśli i
skarpety w szufladzie. Niby wszyscy krzyczą, a nikt nie ma nic do powiedzenia.
Żyjesz z uśmiechem, choć powodów do płaczu masz wiele, ale szkoda czasu, szkoda
czasu i zmarszczek na łzy. W pogoni za czymś, czego nawet nie pragniesz,
pomiędzy palcami, jak promienie słońca, kiedy osłaniasz oczy, uciekają
najpiękniejsze momenty. Rozpisując rachunek zysków i strat, nie zauważasz nawet
jak odbierasz sobie szansę, jedyną możliwość na poczucie, dawno nieokrywanych
stanów. A wystarczy żyć. Nie myśleć i żyć. Łapać to słońce i bym nim. Ah, jak
banalnie. Ah, ile piękna jest w tym banale…
Zaczęłam już wątpić, wiesz? Zaczęłam wątpić, chociaż nigdy
nie przestałam wierzyć. Wszystko się może zdarzyć. W życiu może zdarzyć się
naprawdę wszystko.
Bardzo lubię Twojego bloga, dlaczego ten wpis taki smutny ?
OdpowiedzUsuńA gdzie jakaś wzmianka o Zuzi? Jak ona się czuje?:)
OdpowiedzUsuń