Tak długo jak ćwiczę, tak długo szukam wymówek, żeby zrobić
sobie dzień/tydzień/miesiąc/rok wolnego. Myślałam, że comiesięczny przelew na
karnecik będzie wystarczającą motywacją. Byłam w błędzie. Tak samo jak wtedy,
kiedy myślałam, że samo oglądanie Chodakowskiej wpłynie pozytywnie na moje
ciało. Marzec był moim pierwszym miesiącem ćwiczeń. Wciąż czekam na to, aż po
którymś treningu wyjdę i krzyknę na ulicy „endorfinyyyyyyyyyyy”, zamiast „chcę
umrzeć”. Póki co, mogę się śmiało nazwać mistrzem wymówek.
Jestem na wakacjach
Jeszcze w samolocie deklarowałam, że codziennie przepłynę 20
długości basenu. Przecież to fun, zabawa, relaksik. Na palcach jednej ręki mogę
policzyć moje basenowe podboje. Właściwie… to nie potrzebuję ręki. 0. ZERO.
Zereczko.
Źle się czuję
Jestem kobietą, więc w miesiącu wyróżniam 3 pory: przed
okresem, w trakcie okresu i po okresie. Umówmy się: żadna nie jest odpowiednia
na ćwiczenia.
Nie mam czasu
Dziś musiałam robić nic. I trochę zjeść. Próbowałam znaleźć
trochę czasu na ćwiczenia, ale kiedy okazało się, że mam chwilę „względnie
wolnego czasu”, postanowiłam spisać moje wszystkie wymówki. A później będę
robić nic. To niezwykle zajmujące zajęcie. A później po tym posprzątam i z dumą
opowiem przy piwku koleżance, że 4 razy musiałam się schylić po zabawki Zuzki,
więc fitness uważam za zaliczony.
Za zimno
Albo za ciepło. Nie ma dobrej pogody na ćwiczenia. Jak jest
zimno, to jest mi zimno. Jak jest ciepło, to jest mi za ciepło. Proste.
Zjem jabłko
…zawsze kiedy mam wyrzuty sumienia. Jako że mam umysł
ścisłowca, drogą dedukcji szybko doszłam do następującego wniosku: zjem jabłko.
Jabłko jest zdrowe. Jabłko jest dietetyczne. 70% ‘odchudzania’ to dieta. 70%
treningu to dobry wynik. W nagrodę zjem sobie czekoladkę.
Trzymajcie kciuki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli podoba Ci się nasza przestrzeń, zostaw tu coś od siebie.