Radzę sobie nieźle. To znaczy:
czasami nie radzę sobie wcale, czasami radzę sobie źle.
Zaczęło się w sobotę. Miała katar.
Tylko katar. Miałam ochotę puścić kupon w totolotka, bo
wiedziałam, że jeśli ktoś odpowiada za to, że Zuzia po tygodniu
w żłobku ma tylko katar, to musi to być szczęście. Dobrze, że
nie puściłam...
Jak chorować, to z pełnej petardy.
Jak walczyć, to wszystkimi dostępnymi środkami. Wyposażona w
czekoladę, ciastka, ciastka i czekoladę i czekoladę, kakao i nowe
odcinki Peppy, podciągnęłam rękawy i wytoczyłam nierówną walkę
chorobie.
Ah, pisząc 5 faz chorowania dziecka, miałam na myśli biednych rodziców. U dzieci ta fazy wyglądają tak: dużo energii, wciąż dużo energii, niespożyta ilość energii, nie wiem skąd we mnie tyle energii, jeszcze więcej energii.
Faza I : wyparcie
Poranki są względnie poprawne. Trochę
oszukuję. Nie jest tak chora jak mi się wydaje. Zapalenie oskrzeli, oj tam. Zakaszle trzy razy i przestanie. Jeszcze jutro pójdzie do żłobka. Nie pójdzie...
Faza II : złość
Ta faza zwykle następuje wtedy, kiedy zauważam, że zabrakło kabanosów. Brak kabanosów to moja śmierć. Osiągnęłam w macierzyństwie wysoki level, ale wciąż nie potrafię wytłumaczyć dziecku, dlaczego kupiłam tylko 3 paczki kabanosów. Głupia ja.
P.S. Wyrywanie sobie włosów jako akt złości, jest przereklamowane. Boli i nie relaksuje.
Faza III : negocjacje
No dobra, jak nie kabanosy to czekolada. Negocjacje zwykle wyglądają tak:
-Zobacz co mam dla ciebie (w domyśle: mały potworze)... Pyszne ciasteczka.... Usiądziesz grzecznie tutaj, a mamusia zrobi obiadek?
Siada. Zaczynam wysyłać smsy do najbliższych znajomych, celem ogłoszenia sukcesu. Na marne. Negocjator nie poprzestał na ciastkach...
-Peppa, juś!
Jak już, to już. Nie ma czasu na dyskusje.
Jak już, to już. Nie ma czasu na dyskusje.
Faza IV : depresja
Zwykle siadam i zastanawiam
się, skąd ona czerpie energię, skoro każdy normalny człowiek, w
jej stanie, leżałby w łóżku i płakałby z bólu podczas
przełączania kanałów. Kiedy wpadam na pomysł, że rozwikłanie
tej zagadki nie przyniesie mi żadnych korzyści, szukam drogi
ucieczki. Dziś np.,znalazłam szyb wentylacyjny w kuchni. Zaczęłam
obliczać jak szybko uda mi się tak schudnąć, żeby się w ten
otwór zmieścić. Przy założeniu, że zacznę dziś (ewentualnie
jutro!)... nie uda mi się to... nigdy. Dobra, biorąc pod uwae „błąd
statystyczny”, nie uda mi się to nigdy – 10 % czasu. To
pocieszające. Depresja : mode on.
Faza V : akceptacja
Z tej fazy, to już niewiele pamiętam. Przychodzi wieczorem. Kołysanki, bajeczki, lulanie, dziecko z nadmiarem energii.. Zaczynam akceptować to choróbsko, kiedy zamykam oczy i zasypiam. Jakoś średnio mi przeszkadza, że Zuzia urządziła sobie ze mnie najlepszy dmuchany zamek.
Wiecie co robić.. Wysyłajcie kabanosy i czekoladki. Mój los jest w Waszych rękach,
mam Zuzę, mam chorą Zuzę, mam czekoladę - wszystko w normie
OdpowiedzUsuńWróciłaś :*<3
UsuńPrzesyłam wirtualne bo i ja i Ala leżymy w domu z choróbskiem także mamy chorowanie w wersji hard
OdpowiedzUsuńMy też chorujemy właśnie :/
OdpowiedzUsuń