Piszę, żeby Cię ustrzec drogi
rodzicu, przed wydaniem milionów na gadżety ułatwiające
zasypianie. To, co pomoże Twojemu dziecku spokojnie spać, masz przy
sobie. To ciepło Twoich rąk.
Od dwóch lat działamy według stałego
rytmu. Stałe godziny posiłków, czas na higienę, zabawę i spacer.
Nie trzymamy się tego mocno kurczowo. Jeśli o godz. 14.30, gdzie
mam zaplanowany spacer, pada deszcz, to plan ulega lekkiej zmianie i
nikt nie płacze.
Pamiętam, kiedy była małym
pajączkiem, dwukilogramowym, wróciła do domu. Serce pełne radości
(piersi pełne mleka :)) i miliony łez przy każdym jej,
najmniejszym geście. Leżałyśmy, karmiłyśmy, spałyśmy,
karmiłyśmy, spałyśmy... I tak bęz końca. To był nasz czas.
Chciałam go wykorzystać jak najlepiej. Miałam nawet plan na
wspólne spanie przy piersi. Mówiłam, że dla wygody, a tak
naprawdę, było to jeszcze bardziej egoistyczne. Czułam się
cudownie szczęśliwa, mając tak blisko moje 36,6. Wtedy, jeszcze
miesiąc powinna być w brzuchu, więc każdy kopniak jej maleńkich
stópek, przypominał mi, niedawno odebrane chwile.
Zuza plan miała inny. Nie chciała
spać ze mną. Najedzona grymasiła, zasypiała w 30 sekund po
odłożeniu do łóżeczka. No nic. Zaakceptowałam jej pierwszą,
dojrzałą decyzję i jak ten cymbał, stałam nad nią i
patrzyłam... (no, może cyknęłam kilka zdjęć :P) .
Nasze życie, niestety, kręciło się
wokół szpitali. Za każdym razem, bałam się, że to nam plan dnia
rozreguluje. Na szczęście, Zu to dziecko w opcji „nie ma takiej
rzeczy rozregulowanej, której się uregulować nie da.” No, i tak
sobie działałyśmy wg schematów, do feralnego czerwcowego
wieczoru.
Pierwszy napad. Miałam wtedy ustawiony
budzik. Dzwonił jak pokręcony. Pora na inhalacje. Na sterydy,
jakieś leki. Była panika, ból i krzyk „nie zostawiaj
mnie.” [tutaj]
Wróciłyśmy do domu. Czas się tam
zatrzymał. Bluzka rzucona na podłogę, bo za daleko było do kosza
na prani, łóżko przygotowane na przywitanie nocy, zimne kakao w
kubku z kożuchem czekało na stoliku...
Zuza zaczęła potrzebować mnie
więcej. Nie chciała zostawać sama, choćby na najmniejszą
sekundę. Przytulała się mocno jak nigdy i wtedy pierwszy raz
powiedziała „mama”. Wiedziałam, że znaczy to wtedy dla niej
więcej, niż głupie osiągniecie na tablicy dziecięcych sukcesów.
Chciała, żebym była.
Pojawił się duży problem z
zasypianiem. Tylko przy mnie. Tylko przytulona. Całowała mnie
kilkanaście razy przed zaśnięciem. Kiedy myślałam, że śpi,
odchodziłam, a ona otwierała oczy, łapała mnie wątłymi rączkami
i nie pozwalała wyjść. Czasami, w fazie głębokiego snu, udawało
mi się przenieść ją do jej łóżka. Budziła się, kiedy tylko
zdążyła się zorientować, że nie ma mnie obok. Noszenie,
lulanie, kołysanki, bajki, lampki, światełka, ciepłe mleko i inne
czary nie działały. Mogłam tak godzinami. Przy mnie, zasypiała w
kilka sekund. Na twarzy miała wymalowany błogi spokój...
Czasami dziecko nie potrzebuję nowego
łóżka, nie przekona je nowa pościel i pidżama z ulubionym
bohaterem. Czasami dziecko potrzebuje czasu i drugiego 36,6 obok,
którego tak bardzo pragnęłaś, od pierwszej chwili jego narodzin.
Jagoda pięknie spała w łóżeczku. Aż nagle, jakiś tydzień temu, się skończyło. Choć jest strasznie zmęczona nie zaśnie w łóżeczku. Biorę ją do łóżka, kładę się obok. Kilka minut i śpi. Nie będę jej zabraniać. Nie będę stawać na rzęsach. Dzieci także mają swoje potrzeby, nawet jeśli nie są one zgodne z naszymi ;)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo, nic mnie nie jesy w stanie zastąpić. Czerpię z tych chwil, bo kiedyś już nie będę Jej potrzebna do zasypiania...
OdpowiedzUsuńMam dwoje dzieci. Córka 8 letnia śpi już u siebie, a młody 11 miesięczny że mną od urodzenia. Córki też nie wyrzucam jak przyjdzie.. uwielbiam to..
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńzgubilam komentarz;) - za pare lat nie beda chcialy by przy nich lezec, wiec korzystajmy;)
UsuńAbsolutnie rozumiem i stosuje tę samą metodę. Nasza również na początku cudnie sama spała, noce przesypiała a od paru miesięcy się zmieniło - zasypianie u ns na kolanach, w nocy pobudki i wędrówki do naszego łóżka. I nawet z tym już nie walczę, nie perswaduję - jeżeli tego chce, tego potrzebuję - proszę bardzo. Większy problem jest ze zdziwieniem otoczenia, że jak to sama nie zasypia? dosypia u nas? Dla mnie żaden problem.
OdpowiedzUsuńMatka Debiutująca
Ja tez jestem za tym, żeby dzieci spały z rodzicami do tego czasu aż będą tego potrzebowały :)
OdpowiedzUsuń